KROK W DOJRZAŁOŚĆ

To zdarzenie z samego początku XXI wieku.

Zaintrygowała mnie postawna sylwetka młodego mężczyzny z dużym, wypchanym, brezentowym plecakiem i doczepionymi do niego:
patelnią oraz aluminiowym kubkiem. Machał, z nadzieją na podwiezienie, tylko na samochody dostawcze i ciężarowe.

Kiedy stanąłem przy nim na poboczu i powiedziałem: „Wrzucaj bagaż na tylne siedzenie”, odetchnął z ulgą.
- Dojadę z panem do Częstochowy? - rozpoczął.
- Nawet do Radomia - odpowiedziałem.
- Jadę w Bieszczady - kontynuował. - Tutaj (zabrałem go z Lublińca, ale i np. w Radomiu było wtedy tak samo) potworne
bezrobocie. Tam, mówili mi, można się zatrudnić przy wypalaniu drewna. Nie boję się wysiłku. Podobno piją mnóstwo alkoholu.
Tego się obawiam.
- Rozumiem - odpowiedziałem. - Może nie będzie źle. Kilkakrotnie spędziłem po parę godzin obserwując pracę wypalaczy. Uważam,
że mają swoje zasady i szanują ludzi z charakterem.

Dojeżdżaliśmy. Nastawał wieczór.

- Sądzę, że nie masz co dzisiaj ruszać dalej. Skręcę na Jasną Górę. Tam najtaniej przenocujesz - zaproponowałem.
- Dobry pomysł, rzeczywiście, nawet za darmo i pod dobrą opieką - odparł z uśmiechem wysiadając.

Przecinając Aleję Najświętszej Maryi Panny spojrzałem na Bazylikę, wieżę podświetloną ostatnimi promieniami słońca i…
odruchowo zanuciłem: „Jestem przy Tobie, pamiętam, czuwam…”, a po chwili jakbym usłyszał szept: „Ja też. Przy tobie, przy
nim, przy was...”

Michał Jakaczyńskido góry